Życie, ach to życie!

Nie uwierzysz jak często jestem z siebie niezadowolona, jak wiele razy ganię się za to że coś zrobiłam, ale właśnie odwrotnie, że nie zrobiłam. Wewnętrzna frustracja w niczym oczywiście nie poprawia, zaniża jedynie jakość nie tylko mojego życia. Także moich znajomych, rodziny, klientów, współpracowników. Wpływa na destrukcyjnie na mnie i moją psychikę, a przy tym nie dodaje wcale motywacji. To po jakiego grzyba, ja się pytam, ja to robię? Po co do cholery mam do siebie pretensje?

Rozglądam się dookoła i widzę miliony skrzywionych twarzy ludzi, którzy również mają pretensje- do siebie, do innych, do świata, do życia, do auta, że się popsuło, do szefa, że nie dał podwyżki, do banku, że trzeba płacić raty. Dochodzę do wniosku, że ja tak nie chcę. Nie mam zamiaru zrzędzić, marudzić, narzekać. Mówię temu stanowcze nie!

Niby to wiedziałam, ale tak naprawdę uświadomiłam to sobie dzięki jednemu facetowi, który pojawił się kilka miesięcy w moim życiu. Jak to się stało? Otóż zobaczyłam przed sobą osobę miotającą się w klatce własnych wyobrażeń na temat swojego życia i swojego ja. I przeraziło mnie to, przysięgam chciałam uciekać daleko … Jednak fizycznie nie miałam takiej możliwości, byłam w obcym państwie, daleko od domu, z rwą kulszową. Nie jest to najlepsze połączenie do podróży, uwierz mi na słowo.

W tym czasie, cały czas powtarzałam temu facetowi, że to on odpowiada za swoje życie, za swoje decyzje, że to on dokonuje wyborów czego konsekwencją są jego takie a nie inne działania. Że narzekanie to nie sposób na życie, że trzeba robić w życiu to co się chce!

To doświadczenie przypomniało mi samej te prawdy. Zorientowałam się, że to co mówimy innym to też mówimy do sobie. Że powinniśmy się wsłuchać tak naprawdę w swoje myśli, słowa, intencje. Zatrzymać się wziąć głęboki oddech i… rozluźnić się. Znaleźć swoją wewnętrzną istotę, swoją wewnętrzną Legendę. Oddechy to mój sposób na życie, ale o tym następnym razem.

Stąd też nasze pretensje do siebie i innych, po prostu nie żyjemy w zgodzie ze sobą!

Obecnie jestem na etapie ostrego łamania strachu. Codziennie przełamuję się i robię rzeczy, których nie byłam  w stanie osiągnąć przez bardzo długi czas. Przestaję zwracać uwagę na ten głos strachu w głowie. Mówię sobie dam radę, dam radę, dam radę – tak ze 20 razy i szybko zabieram się za robotę. To moja droga. Jest pod górkę, ciężka, kręta, ale daje ogromną satysfakcję.

W dniu 7 maja mam się zgłosić na operację rekonstrukcji więzadła krzyżowego przedniego. Odwlekałam to prawie 3 lata. Skutki? Kolano raczej nie jest w najlepszym stanie, ale to już coś czego nie zmienię.

To na co mam wpływ to teraźniejszość i uważam, że na niej trzeba się skupić. Tutaj na myśl przyszedł mi Arnold Schwarzenegger oraz jego filozofia życia. Znajdziesz ją w tym linku.

A tymczasem Żyj bo nikt inny za Ciebie tego nie zrobi!

koniczyna

1 responses to “Życie, ach to życie!

Dodaj komentarz